Umieram.
Ale to nic, bo im bardziej nie czuję żadnej części mojego ciała i im bardziej boli mnie wszystko tym lepiej wiem, że impreza była udana. Ale wracając do wtorku...
Otóż we wtorek byłam na meczu naszej niezastąpionej reprezentacji z Australią. Mecz całkiem niezly gdyby nie to jak beznadziejnie nieskuteczni są nasi piłkarze i jak beznadziejnie wolno grają. 'Pomalutku se grajcie chłopaki'. Przegraliśmy 2:1 i nie ograniam jak można tak uderzyć karnego jak Lewandowski. Przynajmniej widziałam nasz nowy stadion. Z zewnątrz jest paskudny, ale od środka wygląda to całkiem nienajgorzej. Zwiedzać tego raczej nikt nie będzie, ale zawsze to przyjemniej na takim obiekcie. Atmosfera była typowo piłkarsko-meczowa. Nadal nie kochamy PZPN-u.
Wczoraj była urodzinowa impreza Moniki, Magdy i Pauliny i przysięgam w życiu się tak dobrze nie bawiłam. Trochę gorzej było dziś rano gdy przyszło mi wstać po 3 godzinach snu i przesiedzieć 4 godziny w szkole, ale nawet to się da przeżyć. Burda trochę zgubiła nas na Kazimierzu, ale przynajmniej usłyszałyśmy szczyt komplementu z ust Angola tzn. 'HOT'. Poczułam sie piękna. Hitem imprezy byli kuzyni zarówno Moni jak i Magdy oraz czekoladowy tort. Bielecka przytoczyła mi swoją 'związkowo-facetową filozofię'. Uznałam ją za bardzo trafną, poza tym ostatnio niedobrze mi od szczęśliwych, zakochanych ludzi w stałych związkach. Jestem zła do szpiku kości, bo nie ciesze się szczęściem innych. No bywa. Impreza była tak udana, że wyszłyśmy prawie ostatnie jakoś po 3. Burdzie udało się jakimś cudem zadzwonić po taksówkę, a nawet powiedzieć pani odbierającej telefon 'Dzień dobry' i nie rozłączyć się kiedy kazała jej czekać 5 minut. Pieprzyłyśmy też coś na temat par, gdzie facet jest młodszy, ale nieszczególnie wiele z tego pamiętam. Wiem za to, że leciało 'I will always love you' i Burda chciała wracać zatańczyć z Dawidem, Jazzem, kuzynem kimkolwiek on był... W taksówce przeżywałyśmy to, że musimy wstać za trzy godziny i jak my przeegzystujemy następny dzień. Pan taksówkarz wziął to sobie do serca i o 4 nad ranem życzył nam 'Miłego dnia'. Może być i tak, zawsze to dobre słowo. Rano nie było już tak kolorowo, ale po co przeżywać to na nowo?